- Dowiedziałem. - odparł, ocierając dłonią mokre od potu skronie - Tedy pierwiej ja będę mówił, później wy powiecie mi, coście uradzili.
Stał przez krótką chwilę, opierając się ciężko na grubych drzewcach swojej rohatyny. Patrzył na swoich towarzyszy długo i badawczo, nim zdecydował się rozwinąć swoją lakoniczną nieco wypowiedź.
- Dwie jamy zbadałem; w pierwszej zwierz mieszka, ale nie zabawiłem tam na tyle długo, by wywiedzieć się, jakiego rodzaju. Wielkie i głośne; pachniało niedźwiedziem albo czymś na kształt jego podobne. W drugiej jaskini gobliny, w dużej liczbie. Udało mi się wycofać, nim mnie spostrzegły, ale wyczuły, zdaje się, intruza. Dolina musi być patrolowana; jeśli ludzie z Polany tu dotarli, ich obecność nie jest już dla tutejszych niczym niewiadomym.
Fey podrapał się po brodzie.
- Hmm... gobliny moiwsz? moze wartało by sobie z nimi "porozmawiać"? te małe szkodniki mogą cos wiedzieć o wieśniakach z Polany.
_________________ Our obstacles are severe, but they are known to us.
- Może - mruknął - Może i wartałoby...
Przeniósł ciężki wzrok na Prvicę.
- Czasem, w imię pewnych spraw warto nadstawić karku. Raz matka rodziła i raz się żyje. Wiem przeto, w imię czego nie warto. A nie warto w imię kłamstw i manipulacji. Wiesz, gdzie są groty, znasz doń drogę - znaczy, byłaś tu, a nie wiesz, która grota jest bezpieczna, która była twoim ludziom schronieniem? Odkąd tu przybyłem, zły los, moce mniejsze i większe, a nawet wasi kmiecie z Polany dymają mnie bez opamiętania. Mam tego dosyć. Mów jasno, dziewczyno, i niczego nie zatajaj. Inaczej odejdę, do tego samego namawiając Northmana.
Prvica otworzyła szerzej oczy:
- Pravda, ja byla totu davnej, Ale toliko tam ostala. - Dziewczyna wskazała ręką na miejsce z którego zeszliście do kanionu.
- Otce kazali ostat. - Oczy dziewczyny zaszkliły się, choc tylko na moment, jakby nie pozwalała sobie na najmniejsze okazanie emocji.
- Prosim vas Pane, ne ostavajte mne samej, ne imam niktogo inego, a velmi trebim pomoci.
Fey zaplótł ręce na piersi:
- Co myslisz Bjolf?
_________________ Our obstacles are severe, but they are known to us.
Krasnolud westchnął z niezadowoleniem, rozkładając ramiona.
- Nie o to chodzi, by cię tu samą ostawiać dziecino - wyjaśnił wyrozumialszym już nieco tonem - O to, by stąd odejść, porzucić tę śmieszną wojnę ludzi z głuszą i prastarą magią. Odejść, zabrać tych, co chcą pójść i żyć, żyć! Błądzimy, jak dzieci we mgle, ale ty i tak nie zechcesz porzucić swego ludu, hm? - - Serce winno mi od tego rosnąć - mruknął pod nosem - Dobra, odmówić ci nie umiem. Pójdziem tedy do goblińców i nałapiemy sobie języków. Lepiej tak, niż błąkać się po dolinie i wystawić jakiemuś patrolowi. Ja przodem, Frey w ariegardzie. Ruszamy!
Prvica kiwnęła z podzięką głową i zacisnęła dłonie mocniej na włóczni.
Freyrvind zrobił kilka pokazowych młynków swoim mieczem.
- Haha! prowadź więc!
Trójką ruszyliście ku wybadanych przez ciebie wcześniej jaskiniom.
Tuż przed wejściem do jamy,, northman zapytał, bardziej kazmirównę niż ciebie:
- Mogę przywołać światło, by rozjaśniało naszą drogę niczym pochodnia, ród krasnoludów świetnie widzi w mroku, ja... cóz od jakiegoś czasu też nie kiepsko, martwię się tylko o ciebie dziecino. - Dziewczyna pokręciła głową:
- Ne treba vam dumat Pane, Ja takoże mocz dobre vide v temosti - Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Sama ne znam zaczo. Otce govorili, że do dar od bogov.
Stoicie przed wejsciem do jaskini.
_________________ Our obstacles are severe, but they are known to us.
- Wiedźma - mruknął niesłyszalnie pod nosem - Niech mnie Duin grzmotem zdzieli...
Obrócił się ku dwójce i rzucił ostatnie dyrektywy przed wejściem:
- W środku chodnik rozwidla się na troje; z lewej czeka nas posterunek goblińców, sztuk siedem. Tych wprzódy musimy spacyfikować. Droga na wprost kończy się litą ścianą. Idąc drogą na prawo słyszałem poszczekiwania, więc i tam możemy się spodziewać towarzystwa. Korytarze są wąskie. Będę się uwijał z włócznią, ale i wy baczcie, by nas nie otoczyły. Jeden, góra dwóch musi przeżyć. - Frey - rzucił porozumiewawczo Northmanowi, nim bystryk krokiem wszedł do pieczary - Miej nań baczenie.
Towarzysze ruszyli w lewe rozwidlenie Bjolf przodem, Freyrvind i Prvica za nim.
Kransolud zachowywał maksymalną ostrożność, mimo to goblin niemal wpadł na niego zaraz przed wejściem do jaskini, okupowanej przez resztę jego kamratów. Humanoid chciał coś krzyknąć, lecz Bjolf był szybszy i wyprowadził pchnięcie. Jednak Goblin okazał się bardziej gibki niż liczył krasnolud, nie tylko uchylił się w czas, ale i sam oddał cios włócznią i to celny. Kamienny grot spenetrował pancerz krasnoluda i zatrzymał się dopiero zaklinowany między żebrami, na lewej piersi.
Freyrvind momentalnie postąpił do przodu, zamachnął się mieczem, zamiarując skrócić małego gnojka o głowę, jednak goblin znów uchylił się na bok.
I właśnie wtedy przez jego ciało przeszła włócznia Prvicy, dziewczyna wyszarpała drzewce, pozwalając konającemu osunąć się na ziemię.
_________________ Our obstacles are severe, but they are known to us.
Krasnolud z trudem stłumił warknięcie, ale zdołał jeszcze puścić Prvicy pełne wdzięczności i uznania spojrzenie. Upewnił się, że goblin wyzionął ducha, po czym przyklęknął i obejrzał ranę na piersi; wymruczał krótką kantyczkę, a z jego zgrubiałych, spracowanych palców popłynęły strużki kojącej energii (Cure wounds). Wstał i spróbował poruszyć lewym ramieniem, z nadzieją, że nie jest tak źle, jak mogło to wyglądać.
Jeśli wszystko w porządku, ruszy dalej chodnikiem, pozostając w awangardzie.
Bjolf wkroczył. do jaskini zajmowanej przez grupe humanoidów, niestety wasza "przepychanka" z goblinem, zaalarmowała jego ziomków. Do krasnoluda momentalnie doskoczyło trzech zielonych kurdupli, Bjolf sparował pierwszy atak pałką jednak druga uderzyła w jego udo, co wytrąciło go z równowagi i obaliło na ziemię, kolejna łupnęła go w twarz, mezczyzna poczół swoje rozdrobnione zęby i splunął rzęśiście krwią, chyba tylko rasowa tardogłowość sprawiła że w ogóle zachował przytomność. Gdy tak leżał skazany na pastwę pałujących go goblinów, Frey zainkantował pieśń:
- God of Thunder!
Who crack the sky!
Swing your Hammer!
Way up high!
Huk wstrząsnął całą grotą, trzy gobliny atakujące krasnoluda poderwało w powietrze i roztrzaskało o ściany pieczary, trzy pozostałe stojące dalej co prawda ustały na nogach ale i tak dwóm z nich eksplodowały czaszki bryzgając w około krwią i płynem mózgowym. Tylko jeden goblin, ciężko krwawiący z uszu i nosa pozostał żyw... narazie, bo Bjolf właśnie podnosił się na nogi...
Frey przeczesał włosy, wyglądał na wiece zadowolonego
- Nie liczcie że będę to robił zbyt często... Takie wydzieranie się nie jest za bardzo w moim stylu...
_________________ Our obstacles are severe, but they are known to us.
Stojąc już na nogach, otarł krew z ust i warkocza płowej brody. Splunął jeszcze raz, siarczyście, pozbywając się z ust zębowego żwiru i spływającej wciąż powoli juchy.
- Pilnujcie drzwi - polecił dwójce towarzyszy, demonstracyjnie ważąc w dłoni drzewce ciężkiej rohatyny.
- Strasznym ciulem bym był, gdybym narzekał, że jednego li, w tak marnym stanie ostawiłeś przy życiu, Frey - rzekł jeszcze do Northmana, powoli zbliżając się ku rannemu goblinowi, z długim żeleźcem włóczni wyciągniętym przed się - Jednak ciulem nie jestem.
- Mówić umiesz? - warknął - Skup się, bo tylko wtedyś mi przydatny.
Obrócił w włócznię w dłoniach i pchnął stwora ciężką, żelazną stopką, krótko, acz mocno, zwalając go z nóg.
Poobijany i wystraszony goblin w pierwszej chwili chciał odwrócić się na pięcie i czmychnąć schodami w dół, które znajdowały się na przeciwległej stronie jaskini.
Jednak wbrew temu, co mówi się o inteligencji (czy jej braku) goblinów, ten tutaj szybko pojął, że nie zdąży uciec. Popatrzył ze strachem na Bjolfa i pokiwał energicznie głową:
- Umicz, umicz! Ja muvicz umicz! umicz muvicz!...
_________________ Our obstacles are severe, but they are known to us.
- Umicz, to dobrze - skwitował krótko Bjolf, przyklęknąwszy na jedno kolano, opierając o nie drzewce włóczni, której żeleźce wciąż pozostawało wymierzone w goblina - Tedy pierwsze pytanie: schody, tam, po drugiej stronie. Dokąd prowadzą? Zełżyj jeno, a zarżnę cię tu jak świnię.
Głos miał stalowy, a czoło marsowe.
Krasnolud naparł żeleźcem na pierś goblina, pozwalając by ostry sztych zatopił się w skórze. Na tyle płytko, by nie uszkodzić go poważnie, ale tak, by bolało. I aby ten ból był rękojmią jego słów:
- Też nie umiem blefować, pokrako - syknął - Spróbuj jeszcze raz, a będziesz gadał plując krwią. Ponawiam pytanie.
- Sza! - warknął - Masz mówić, nie skowyczeć, jak pies.
Odsunął żelazo na cal od piersi goblina.
- Więc robicie tu za wartowników - mówił dalej, z wyraźnie wyczuwalną kpiną w głosie - Hm, robiliście. Tedy skoro stado mierzyć miarą pilnujących go owczarków... Może winniśmy zejść na dół i się zabawić. Z twoim łbem niesionym przodem, na grocie włóczni?
Przerwał wątek, nie chcąc by goblin go zgubił, choć dał już wspomniane dowody inteligencji.
- Zostawmy to jednak - kontynuował wywód - Jeszcze mi zdatnyś. Drugie pytanie: gdzie są ludzie, tacy, jak tamtych dwoje? Przechodzili doliną, mnogo ich było. Kędy poszli? I bacz, tym razem przekłuję na wylot.
Goblin oczyścił gardło, spojrzał w przelocie na Prvicę i northmana który, puścił mu zawadiacko oko.
- Czuovjeki? Tak! sou i czuovjeki tak tak! dużo czuovjekuf, a v jaskinji na zahud do już dużo dużo. A my tesz kilku czuovjekuf se zuapali, tam dole gdżesz sou, s hobami.
_________________ Our obstacles are severe, but they are known to us.
- Tutejszym hobom naprawdę brakuje baby - podsumował krótko krasnolud, trzymając nadal żeleźce przed sobą - Znów zwieść mnie próbujesz, pokrako. Za zachód jaskiń jest wiele. Mów jaśniej, bo cierpliwość moja ma granice...
Zaczekał, aż goblin przygotuje się do odpowiedzi, skrócił chwyt, jak gdyby przyjmując swobodniejszą postawę, po czy trzasnął humanoida w lewą skroń grubymi drzewcami rohatyny.
- Na zachód od nas jest jedna jaskinia - rzucił dwójce towarzyszy, obracając żeleźce znów ku ogłuszonemu/martwemu goblinowi - To ryzyko, które trzeba nam będzie podjąć; nie nam mierzyć się z hobgoblinami tu, na dole, choć nie wiemy, co i tam, w owej grocie zastaniemy. Tego tutaj zaś będę musiał zakłuć. Wie o nas, naszej obecności tu i o naszym celu nieco za dużo. Obiekcje jakieś? Prvica?
Prvica Kazmirovna, pierwsza cĂłrka Kazmira z Polany. SzczupĹa, jeĹli nie chuda, dziewczyna o dĹugich blond wĹosach, Ĺniadej cerze i niebieskich oczach.
- Ja myslim, Ĺźe ten to gobliĹec moc byl by rad, ako my dola szli do tyh to hobov. - dziewczyna wysunÄĹa brodÄ do przodu wskazujÄ c na schodzÄ cy w dóŠtunel.
- Ja myslim, Ĺźe nam moc treba uhodit s tej to jamy - spojrzaĹa za siebie na tunel z ktĂłrego przybyliĹcie.
_________________ Our obstacles are severe, but they are known to us.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum